Szukaj na tym blogu

piątek, 7 grudnia 2012

o bliskości morza, gradzie i trąbie;)

        Genua jest zadziwiającym miastem - jeszcze wczoraj mieliśmy tu cudowną pogodę, słońce, że nie sposób przejść ulicą bez porządnych okularów przeciwsłonecznych, ciepełko, że nie sposób się nie upocić w zimowej puchówce (rano jest bowiem okropnie zimno-mimo pokaźnych jak na tę porę roku nastu stopni ma się wrażenie, jakby całe ciało było przebijane wrednymi malutkimi igiełkami mrozu - taka zimowa akupunktura, aczkolwiek nie wiem,czy to ma jakiś zdrowotny wpływ dla naszego organizmu), a dziś...stopni zaledwie 3 i za oknem ...grad!! Dokładnie tak, najprawdziwszy grad, wielkości... hmm no dobrze, nie przeogromny, ale mniej więcej taki jak pieprzyk Cindy C ;) szczęśliwie moja praca nie zmusza mnie do wychodzenia z domu, kiedy nie mam na to ochoty, więc radośnie piszę tego posta siedząc sobie w domu z kawą i panettone :) pyszna rzecz, swoją drogą, pewnie ze względu na cieszącą oko i podniebienie ilość bakalii :) wracając jednak do gradu, tak sobie myślę, czemu to tak, że wczoraj było ciepło, a dziś taka zimnica - pytam więc lubego, on wie wszystko :)i tak to dowiaduję się o właściwościach niezwykłych nadmorskiego klimatu, który zmienny jest ;) ba...nawet potrafi zrobić trąbę na morzu, która podobno jest dość niebezpieczna i mogłaby porwać kajakarza. Nieświadoma tej okropności radowałam się z niezwykłego zjawiska, które bezpiecznie mogłam oglądać zza okna. Mam nadzieję, że wszyscy kajakarze pozostali tego dnia bezpiecznie w domu. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz