Szukaj na tym blogu

sobota, 16 marca 2013

Wiosno, wiosno...a przyjdź już w końcu!!!

        Jak mi się marzy słońce - okropnie ciężko przechodzę ten mój powrót do Polski. Cieszę się oczywiście, że już jestem znów i z lubym, i z rodzinką, ale jak sobie przypomnę te słoneczne dni i dreptanie nad morzem przy szumu fal... no co mam powiedzieć. Ciężko jest. :)
        Czasami się zastanawiam, jak to zrobić, żeby ciągle być zadowolonym. Bo mi to raz wychodzi, a raz nie. Z jednej strony po 1,5 miesiąca we Wrocławiu, mimo że uwielbiam to miasto, to jednak już mnie ciągnie w drogę, już bym się pakowała, już bym gdzieś jechała. Jak dotąd życie mi na to pozwalało, ale mam świadomość, że to powoli się kończy i już niedługo trzeba będzie zacząć normalnie żyć - z urlopem (o zgrozo!!!) trzytygodniowym... Jak normalni ludzie dają z tym radę?!?!?!? I czemu ja się tak tego obawiam?? Tej stabilizacji, która nieodłącznie kojarzy mi się z innym słowem na "s", mianowicie ze stagnacją. Bo z jednej strony, jak czasami marudzę (wiem to) na to życie na walizkach ( w zeszłym roku zaliczyłam dłuższe lub krótsze pobyty we Włoszech, Grecji, Anglii, Czechach i Chinach - yes, Xmas made in China :):):) ), tak już nie wiem, czy potrafię wyobrazić sobie życie bez ciągłego przemieszczania się. I mam świadomość, że mi się nie dogodzi, bo ja sama nie potrafię czasami powiedzieć, czego ja tak na serio chcę - domu, który urządzę od A do Z, czy też tej nieustannej przygody.



Na razie jest dom, a  w nim ciągle coś do zrobienia. Poczynając od prania, sprzątania i gotowania, aż po kombinowanie, jak by tu fajnie wszystko poustawiać i co tu dużo mówić, pokupować ;) ale ostatnio mam też nową pasję, przy której jednak lepiej jest być stale w tym samym miejscu. Jako że od nowego miejsca - tak powrót do Wrocławia wiązał się dla mnie również i ze znalezieniem nowego lokum, co szczęśliwie wziął na swe barki mój luby - mam wskutek częstego przemieszczania się problemy ze spaniem, tak musiałam sobie wykombinować zajęcie wieczorne, a że mamy w domu 6 drewnianych komódek plus stolik, to zabrałam się za szlifowanie i malowanie :) w ciągu dnia sadzę też kwiatki - w końcu jak one mogą się po zimie obudzić do życia, to ja chyba też ;)

2 komentarze:

  1. Kochana! Teraz Londyn na Ciebie czeka!!! :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się tego Londynu chyba boję - to miasto ze snów jak NY -chyba bym się tam ostała ;) może dlatego zwlekam z wyjazdem :) na razie odwiedziłam tylko Liverpool :) ale chyba się nie powstrzymam i na wiosnę odwiedzę też stolicę :) pozdrawiam :)

      Usuń