Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 20 maja 2013

Berlin

        Z aktualnościami u mnie marnie... Szczerze podziwiam osoby, które systematycznie prowadzą bloga - kiedy wy znajdujecie na to wszystko czas?! :) Tak sobie myślę czasami, że to pewnie moja wina: bo jestem niezorganizowana i czasami po prostu nieco leniwa. Ale w tym tygodniu mam usprawiedliwienie - mój pies miał niestety operację i teraz musi chodzić w kołnierzu dni całych 10. Powoli się przyzwyczaja, jednak na początku było to mocno problematyczne, szczególnie pierwsza noc, kiedy to zupełnie nie potrafił się ułożyć do snu z powodu plastikowej korony wokół jego szyi. Historię zasypiania znamy jedynie od brata i rodziców, ponieważ sama już od dawna nie mieszkam u rodziców, jednak od czasu psa w koronie bywam u nich częściej niż zwykle - pies, jak już się przyzwyczaił, wykorzystuje niecnie swoją chorobę, coby dostawać różne smakołyki i wymuszać głaskanie 24 na dobę ;) Czyli ogólnie czuje się dobrze ;)

        Ale, ale.... miało być o Berlinie ;) Miasto znam, byłam tam już 5 raz w przeciągu 3-4 lat, więc tak mniej więcej raz w roku wpadam do stolicy naszych niemieckich sąsiadów. Skąd ten pociąg do Berlina?? Ano blisko, ano całkiem ładnie i zielono, no i mają kebaby całkiem smakowe :) A ja bardzo lubię jeść ;) Swoją drogą to zadzwiające, bo od kilku lat mam wrażenie, że mogę jeść i jeść, a i tak nie tyję. Chociaż trochę bym chciała :) Czasami się śmieję, że pewnie mam przyjaciela tasiemca, co mi wyżera wszystkie kalorie ze słodyczy i coca-coli :P W każdym razie nie tyję, co wcale nie jest takie dobre, bo mniej uważam przez to na jedzenie i w dodatku leniwie nie ćwiczę nic. Ale ostatnio się zbieram, coby kupić karent do pobliskiego klubu fitnesowego i 2razy w tygodniu podreptać na jogę/pilates/czy jakieś takie podobne. :)

        No i znów poczyniłam dygresję. ;) Nawet z organizacją myśli u mnie marnie jak widać ;) W każdym razie zaobserwowałam, że wszystkie, dosłownie wszystkie moje wyjazdy, kojarzą mi się lub tak zwyczajnie wspominają przez pryzmat jedzenia :):):) Berlin w tym wypadku = kebaby (nawet mamy ulubione miejscówki), grecka knajpka z paniąPolką, żoną właściciela Greka :) oraz hipopotamki ;)



        A oto i hipopotamki w niemalże całej okazałości - jak rozpakuję tego niestety już ostatniego, cony go zjeść, to pokażę, co jest w środku ;) chyba że zapomnę ;) przy okazji można się przyjrzeć moim nabytkom aktualnym - śmieszny zegarek empikowy i kawałek dzbanuszka, który przyjechał ze mną z berlin=ńskiego tk maxxa :P no i jak zwykle pełno kwaitków, coby mi pachniały w sypialni :)
        W ogóle pomyślałam sobie, że skoro dużo wyjazdów miałam i planuję, to może raz w tygodniu o tym napiszę, pokażę zdjęcia i może zainspiruję kogoś tym sposobem do wycieczki :) w każdym razie spróbuję :)
Na pierwszy ogień pójdzie więc Berlin, jako że byłam tam na majówce. :) Zawsze staramy się zamieszkać w tej samej okolicy, mianowicie na Charlottenburgu, w okolicy znajduje się bowiem mój ulubiony park i pałac Szarlotki ;)
 W drodze do parku.

 Dziedzińcowo.

Już za bramą :)






Parkowo

        Tak spędziliśmy sobie 1 maja :) Dreptanie po parku z kawą i świeżymi wypiekami :) Czyli mniam :) Popołudnie spędziliśmy natomiast już w centrum - jak zwykle był festyn z piwkiem i kiełbaskami z grilla, typowo po niemiecku ;) Ale o tym już kiedyindziej :)

Miłego dzionka :):):)

2 komentarze:

  1. bardzo ładnie tam! z chęcią bym się tam wybrała..gdyby jeszcze tylko czas się znalazł:) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Berlin jest mocno parkowy, więc dla pikników i psich spacerów wprost idealny :) do tego bardzo łatwo się tam dostać - autem najszybciej, no i z psem najłatwiej :) ale da radę także pociągiem, jednak zajmuje trochę więcej czasu :) z drugiej strony, jak się zarezerwuje pociąg odpowiednio wcześnie, to jest mocno tanio :)
    a do Berlina zawsze warto - jedzonko jest pycha, aczkolwiek może nie typowo niemieckie ;)

    OdpowiedzUsuń