Szukaj na tym blogu

wtorek, 1 października 2013

Bo to już chyba koniec wakacji....Plus mocne postanowienia moje na tę jesień. :)

Czy tylko mnie tak ciężko jest wrócić??? Mam wrażenie, że te wakacje były jeszcze bardziej intensywne od poprzednich (o ile to możliwe, ponieważ w zeszłe wyjechałam w czerwca, a wróciłam...w lutym tego roku. Ok, pracowałam w tym czasie, ale jednak byłam we Włoszech, więc nie oszukujmy się, mimo wszystko były to dla mnie wakacje. Choć myli się ten, kto myśli, ze miałam tam w kółko słonko na niebie. Co to to nie, front genueński daje w kość, możecie mi uwierzyć na słowo, a kto tam był, ten się na własnej skórze przekonał). W zeszłe byłam bowiem jednak mniej mobilna i przez kilka miesięcy nie zobaczyłam aż tylu miejsc, co w te. Chyba?? Może tylko mi się wydaje. 

No nic. Niedawno wróciłam z prawie 3 tygodniowej wyprawy do Włoch. Przed tą wyprawą byłam też kilka dni w Warszawie. A po Italii znów stolica, a potem służbowy wyjazd na drugi koniec Polski. Koniec końców nawet nie zdążyłam jeszcze zgrać ostatnich zdjęć z Rzymu. Ale... pomyślałam, że skoro już w końcu wracam do blogowania, to może najwyższy czas zacząć się dzielić moim podróżniczym doświadczeniem. W końcu udało mi się na te 3 tygodnie zmieścić w bagażu podręcznym Ryanair!!!! Kto nie latał tanimi liniami, ten nie zrozumie, jak wielki to wyczyn :P I do tego zmieściłam w tej torbie lustrzankę wraz z osprzętem (te wszystkie obiektywy, torby itd) :P Wróciłam kilka kilogramów chudsza, za to z zapasem kakao Perugina (love) i kawy :) Czekolada była też, ale hmmm.... jakoś szybko się skończyła :) Ok, no...zjedliśmy wszystko :P ale dary losu też były, a co, zawsze są :) A dla siebie tradycyjnie przywiozłam nowy kalendarz na 2014 z Rzymu (tym razem ze zdjęciami z filmu Rzymskie wakacje, który uwielbiam, jak zresztą wszystkie filmy z Audrey Hepburn :) ) i kilka bransoletek - z każdego miasta, które odwiedziłam w trakcie tej podróży. Ale o tym next time. Za to mam mocne postanowienie, aby tej jesieni w końcu się ogarnąć i raz w tygodniu pokazywać kawałek z moich wypraw. Na pierwszy rzut albo Italia, albo Anglia. Sama jeszcze nie wiem. A do tego zrobię candy podróżne, czyli dary losu z podróży - bo to nie jest tak, że ja wcale nie myślałam o blogu w trakcie wypraw, bo myślałam i niektóre drobiazgi właśnie z myślą o candy kupiłam :) nom :) Do tego dodajcie mój zakupoholizm i wiadomo, że z tych wypraw wracałam ledwo mieszcząc się w tę mikro torbę :) Mam też kilka nowych pomysłów, na które wcześniej nie miałam czasu i chyba odwagi, ale co tam, w końcu moje to, więc mogę sobie pisać, co chcę :P 

A wczoraj był dzień lubego mego i dziś (bo wczoraj był w podróży) będzie winko i domowy obiad, i ciacho :) Zmykam, samo się nie upiecze :) 
Słonecznej jesieni :)

PS. A tak, dziś bez zdjęć, bo ich dalej nie zgrałam, a czas goni do ciastek :)
Do jutra :)

2 komentarze:

  1. no to ja czekam na realizację Twojego postanowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. wiem, w przyszłym tygodniu się zmobilizuję :) już ogarnęłam prawie wszystkie zdjęcia z Włoch - został mi jeszcze Rzym :) a serio sporo tego było :) trzymaj, proszę, kciuki, żebym faktycznie w jeden dzień w tygodniu ładnie robiła fotorelację :) czasami ciężko się zmobilizować po pracy :)

    OdpowiedzUsuń